piątek, 8 lipca 2016

Cześć wszystkim

Wiem,że dawno mnie tu nie było...Bardzo Was za to przepraszam,ale po prostu kilka mięsięcy temu zuważyłam,że na moim blogu jest coraz mniej wyświetleń I komentarzy pod rozdziałami,więc uznałam, iż moje opowiadanie przestało już was interesować. Chciałam dodać ostatni rozdział w którym zakończe moją historie...Jednak nie miałam serca tego zrobić. Nie chciałam przerywać historii Gwen. Postanowiłam,że zostawie to bez zakończenia, aby każdy kto znajdzie to opowiadanie I się w nie wkręci mógł sam wymyślić co będzie dalej. Jednak dziś postanowiłam,że wejde na mojego bloga I zobacze co słychać. Po tak dużej przerwie zaskoczyła mnie liczba wyświetleń! Było ich bardzo dużo,a przcież tak długo byłam nieaktywna! To oczywiście sprawiło mi wielką radość. Normalnie chce mi się płakać(nie wiem dla czego).Mam dla Was propzycje...Jeśli chcecie bym nadal pisała to opowiadanie to napiszcie komentarze pod tym postem. Chce zobacyć ile osób jest chętnych bym wznowiła to opowiadanie. A może wolicie, abym przeniosła je na Wattpada? Piszcie w komentarzach :)                     

                                                                                         Karolina



                                        

poniedziałek, 28 marca 2016

Rozdział XIV



Gideon nadal patrzył na mnie z poważną miną.
- O…c… co chodzi? – zapytałam niepewnie.
Byłam strasznie zdenerwowana. O co mogło mu chodzić, co się stało?
-  No…bo… - zaczął Gideon i przerwał.
- Co się stało? – patrzyłam na niego przerażona.
 - No bo… - tym razem Gideon wziął głęboki oddech i kontynuował. – Moja matka zaprosiła mnie i Raphaela na kilka dni do siebie. Pomyślałem, że może chciałabyś pojechać ze mną. Nie będziesz tam sama bo Raphael  ma zamiar zaprosić Leslie. Ale jeśli nie chcesz je… - przerwał gdy zobaczył wyraz mojej twarzy.
- Uduszę  cię… - powiedziałam nie odrywając od niego wzroku. Popatrzył na mnie niepewnie. – Uduszę cię – powtórzyłam. – Myślałam, że stało się coś poważnego, że ktoś umarł, że był kolejny atak hrabiego, a ty proponujesz mi wyjazd na kilka dni?
- Przepraszam, denerwowałem się bo wiedziałem, że się nie zgodzisz – powiedział i spuścił wzrok na nasze dopiero co zaczęte jedzenie.
- A kto tak powiedział? – zapytałam uśmiechając się po nosem.
- Czyli chcesz jechać? – jego twarz natychmiast się rozpogodziła.
- Hmm… czy chce spędzić kilka dni we Francji z dala od mojej szalonej rodzinki? – zrobiłam zamyśloną minę. – Oczywiście, że tak! – powiedziałam i posłałam Gideonowi szeroki uśmiech, który natychmiast odwzajemnił.
Gdy moje zdenerwowanie i podekscytowanie opadły poczułam jak burczy mi w brzuchu. Natychmiast zabrałam się do jedzenia, które zamówiliśmy już chwilę temu. Mimo tego, że było już trochę zimne zjadłam całą porcję.
Po skończonym posiłku wyszliśmy z knajpki. W pobliżu znajdował się mały park, więc postanowiliśmy wybrać się na krótki spacer. Usiedliśmy na ławce, a Gideon objął mnie w talii i przeciągną bliżej do siebie.
- Co odkryłeś podczas swoich misji? – zapytałam po chwili.
- Czemu o to pytasz? - poczułam na sobie wzrok Gideona.
- Jestem ciekawa czego się dowiedziałeś, że hrabia zdecydował się wykorzystać podróżników, aby nam grozić – odpowiedziałam nadal patrząc przed siebie.
Chłopak milczał. Pewnie zastanawiał się czy powinien mieszać mnie w tę sprawę. Ale przecież i tak już prawie wszystkiego dowiedziałam się dzisiaj na zebraniu. Więc uważałam się za osobę wtajemniczoną. Miałam prawo to wiedzieć… tak mi się przynajmniej wydaje… przecież jestem ostatnią nosicielką genu. Mam dosyć tych wszystkich tajemnic. Dlaczego Loża nadal mi nie ufa?
Moje wewnętrzne rozmyślanie przerwał głos Gideona.
- Nie wiem czy powinnaś się w to aż tak mieszać. - Wiedziałam…
- Oczywiście… - powiedziałam wyraźnie zirytowana.
- Gwen… nie chodzi o to, że ci nie ufam… - zaczął się tłumaczyć ale mu przerwałam.
- No to o co?! – popatrzyłam ze złością w jego oczy. – Mam dosyć tych tajemnic. Wiesz jak się czułam gdy nagle dowiedziałam się, że hrabia uciekł?! Wszyscy o tym wiedzieli tylko nie ja… jak zawsze zresztą! Zaczynaliście dyskutować o drugiej sprawie, a ja nawet nie dowiedziałam się o pierwszej! Mam już tego dosyć! – wybuchłam. Już nie mogłam wytrzymać. Od dzisiejszego zebrania byłam tykającą bombą. Wiedziałam, że już dłużej tego nie wytrzymam. Muszę się wszystkiego dowiedzieć.
- Naprawdę nie wiedziałem, że tak się czujesz – Gideon patrzył na mnie z lekkim szokiem wymalowanym na twarzy.
- To teraz już wiesz – odpowiedziałam, gdy trochę się uspokoiłam. – Naprawdę mam dosyć tych tajemnic. Proszę opowiedz mi co się stało.
Gideon przez chwilę mi się przyglądał.
- Dobrze… - odpowiedział zrezygnowany. – Więc, jak już wiesz dowiedziałem się o kryjówce hrabiego. Gdy tylko okazało się, że uciekł z więzienia Strażników Loża podjęła wszystkie możliwe kroki, aby go złapać. Niestety był sprytniejszy niż nam się wydawało. Znał doskonale Londyn i zaszył się gdzieś, a potem po prostu uciekł w przeszłość. Nie wiemy jak mu się to udało. Podczas moich podróży dowiedziałem się, że nadal ukrywa się w Londynie w roku 1894. Strażnicy uważają, że miał jakieś plany związane z otwarciem mostu Tower Bridge. Hrabia jakoś dowiedział się, że znamy miejsce i rok jego pobytu – Gideon zamyślił się na chwilę.
- Jak? – przerwałam ciszę.
- Najprawdopodobniej wśród nas jest szpieg – odpowiedział poważnym tonem.
- Ale kto mógłby nim być?
- Nie mam pojęcia. Na pewno ktoś kogo najmniej podejrzewamy.
- Czyli to jest ktoś z Loży?
- Niekoniecznie.
- Jak to?
- Gwen są osoby postronne które wiedzą o genie, podróżach i o tym wszystkim.
- Naprawdę? Myślałam, że Strażnicy starają się to ukrywać przed wszystkimi.
- Ale to są bardzo zaufane osoby. Sam do końca nie wiem kim są.
- Ale jak ktoś… - już miałam zadać kolejne pytanie, ale za drzewami zauważyłam czyjąś sylwetkę.  Gideon najwyraźniej też ją zobaczył bo gwałtownie zerwał się z ławki i stanął przed mną. Postać przez chwilę nam się przyglądała, po czym uciekła w przeciwnym kierunku.
- Gwen nie ruszaj się stąd!- powiedział Gideon i szybko za nią pobiegł.
Stałam i wpatrywałam się jego znikającą sylwetkę. Gdy całkiem straciłam go z oczu usiadłam na ławce. Postanowiłam, że jak nie wróci za 5 minut to pójdę go szukać. Parzyłam w ekran telefonu. Minęła dopiero minuta, a ja coraz bardziej się martwiłam. Nagle usłyszałam przed sobą szelest.
- Złapałeś go?! – zapytałam i szybko wstałam z ławki. – Kto to był? – niecierpliwiłam się gdy Gideon mi nie odpowiadał.
Zrobiłam jeden krok do przodu, aby mu się przyjrzeć. Może był ranny. Stanęłam jak wryta gdy nieco dokładniej zobaczyłam postać.  Nadal nie widziałam jej twarzy ale to na pewno nie był Gideon …

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał :* . Bardzo proszę o komentarze :). Hra

sobota, 26 marca 2016

Wesołych Świąt!



Kolorowych jajeczek,
rozczochranych owieczek,
rozkicanych króliczków,
pyszności w koszyczku,
a przede wszystkim
mokrego ubrania
w dniu wielkiego lania!
Znalezione obrazy dla zapytania życzenia wielkanocne

Wesołych Świąt kochani <3. 
Nowy rozdział pojawi się już niedługo :* :).

niedziela, 20 marca 2016

Rozdział XIII



Nagle poczułam mdłości.
- O nie! – krzyknęłam i szybko wstałam z kolan Gideona. Chłopak patrzył na mnie zaskoczony, a ja w pospiechu zaczęłam zbierać swoje rzeczy.  Po chwili Gideon zorientował się o co chodzi i dołączył do mnie. Obraz przed oczami zaczął mi się rozmazywać  i zastąpiło go czerwone światło.
- Witaj ponownie Gwendolyn. – Gdy otworzyłam oczy powitał mnie wesoły uśmiech pana Georga. – Jak było w 1959 roku? – zapytał po chwili.
- Hmm... bardzo…gorąco – opowiedział za mnie Gideon, który pojawił się za moimi plecami.
Pan George patrzył na nas zaskoczony. Czułam jak moje policzki płoną ze wstydu. Szybko zaczęłam poprawiać włosy, które na pewno sterczały mi na wszystkie strony.
- Och… - odezwał się pan George, który najwidoczniej zorientował się o co chodzi w moim dziwnym zachowaniu.  - Jest już dość późno Gwendolyn, chcesz aby odwieźć cię do domu? – zapytał zerkając na Gideona.
- Nie trzeba… Ja ją odwiozę – powiedział Gideon .
- W takim razie do zobaczenia jutro – uśmiechnął się pod nosem najwidoczniej spodziewając się takiej odpowiedzi i wyszedł z pomieszczenia.
Gideon odwrócił się w moim kierunku.
- Dobrze się czujesz Gwen – zapytał śmiejąc się.
- Chyba tak… i przestań się tak śmiać! – powiedziałam szturchając go w żebra.
- Ale o co ci chodzi? – zapytał nadal się uśmiechając.
Przewróciłam oczami i ruszyłam w kierunku wyjścia.
- Zaczekaj! – Gideon podbiegł do mnie i splótł nasze palce. Ruszyliśmy korytarzami podziemi nic nie mówiąc. Kątem oka zauważyłam, że Gideon nadal szeroko się uśmiecha.
Gdy dotarliśmy na górę skierowaliśmy się do szatni po nasze rzeczy. Ku mojemu nieszczęściu wychodziła z niej Charlotta. Gdy nas zauważyła uśmiechnęła się słodko do Gideona , a mi rzuciła pełne nienawiści spojrzenie. Popatrzyłam na nią obojętnie, pokazując jej, że nie robi już to na mnie wrażenia.
- Hmm… jedziesz może odwieźć Gwendolyn? Jeśli tak to mogłabym zabrać się z tobą…z wami? – zapytała po chwili.
- W sumie to mamy w planach jeszcze gdzieś iść – oznajmił Gideon i mocniej ścisną moją rękę.
Charlotta przez chwilę patrzyła na nasze złączone dłonie.
- Och… rozumiem. No to do zobaczenia jutro – pożegnała się nawet na mnie nie patrząc i ruszyła w kierunku wyjścia.
- Nie znoszę jej – wypaliłam gdy tylko zamknęły się za nią drzwi.
- Oj Gwen nie przesadzaj przecież była miła i … – bronił jej Gideon ale przerwał gdy skierowałam na niego moje gniewne spojrzenie. - Nie patrz na mnie tak jakbyś chciała mnie zabić! – zaczął się śmiać, a ja do niego dołączyłam.
- O jakich naszych planach wspomniałeś wcześniej? – zapytałam.
- Obstawiam, że jesteś głodna, więc pomyślałem, że może pójdziemy coś zjeść.
- Bardzo chętnie, dziękuję – powiedziałam i pocałowałam Gideona w policzek.

***

Przez całą drogę dyskutowaliśmy o tym gdzie mamy zjeść. W końcu padło na włoską knajpkę w której nigdy nie byłam. Zajęliśmy stolik przy oknie. Po chwili podszedł do nas kelner. Wyglądał na niewiele starszego ode mnie i był bardzo przystojny. Gideon złożył zamówienie za nas dwoje, bo ja nie mogłam zdecydować się co wybrać.
- Może weźmiemy jedzenie na wynos? – zaproponował po chwili Gideon.
- Dlaczego? – zapytałam nie wiedząc o co mu chodzi.
- No bo… nie podoba mi się tu i ten kelner cały czas się na ciebie patrzy – mówiąc to cały się spiął i popatrzył w kierunku baru. Podążyłam za jego wzrokiem i zauważyłam, że ten chłopak naprawdę mi się przygląda.
- Może mnie z kimś pomylił – powiedziałam obojętnie.
- Nie sądzę – odpowiedział Gideon i spojrzał w okno.
- Jesteś na mnie zły? – zapytałam niepewnie.
- Co?!... Oczywiście, że nie. Po prostu nie podoba mi się to – w jego głosie słychać było lekką złość.
- Gideon… wiesz, że to przecież ciebie kocham najbardziej – powiedziałam i złapałam go za rękę.
Już miał coś powiedzieć gdy podszedł do nas kelner z naszym zamówieniem.
- Proszę. Podać coś jeszcze? – zapytał patrząc na mnie.
- Nie, dziękuję – odpowiedziałam, a chłopak puścił do mnie oczko i odszedł.
- Widziałaś to?! – powiedział wściekły Gideon. – Co za bezczelny typ.
- Tak, widziałam i wcale mi się to nie podobało. Jak chcesz to możemy stąd wyjść –oznajmiłam niechętnie bo byłam bardzo głodna, a to jedzenie wyglądało przepysznie.
Gideon uśmiechnął się do mnie .
- Nie, zostańmy – odpowiedział. – To jedzenie wygląda na bardzo dobre – dodał, a ja uśmiechnęłam się do niego. – Mam do ciebie pytanie – dodał po chwili i popatrzył mi prosto w oczy. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Jego poważna mina sprawiła, że moje obawy rosły z każdą sekundą.

 Jeśli czytacie moje opowiadanie to bardzo proszę o zostawienie komentarza pod tym postem :).

poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział XII



Postać była coraz bliżej nas. Gideon jeszcze bardziej ukrył mnie za swoim ciałem.
- No ile można na was czekać? – odezwał się znajomy mi męski głos. – Czemu tak stoicie? – mężczyzna podszedł jeszcze bliżej i rozpoznałam w nim rudowłosego pana Marleya. Od razu mi ulżyło. Czułam jak Gideon z ulgą wypuścił wstrzymywane powietrze, a wszystkie jego mięśnie zaczęły się rozluźniać.
- Coś się stało? – zapytał zdezorientowany pan Marley.
- Nie wiedzieliśmy, że to pan – oznajmił Gideon.
- Myśleliście, że jestem kolejnym wysłannikiem hrabiego – stwierdził i popatrzył na mnie. Wciąż ukrywałam się za Gideonem trzymając jego rękę.
- T…tak – odpowiedziałam nadal lekko zdenerwowana.
- Przepraszam, nie chciałem was przestraszyć – oznajmił, robiąc się jak zawsze czerwony na twarzy.
- Nie bałem się… ja tylko… - zaczął Gideon ale przerwano mu.
- Gwendolyn!... Gideonie!... mieliście udać się na elapsję – usłyszałam głos za nami.
Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego kilka centymetrów za mną pana Georga.  Wzdrygnęłam się na jego widok. Gideon odruchowo mocniej ścisną moją rękę i gwałtownie odwrócił się w moim kierunku.
- Yyy… Właśnie mamy zamiar udać się do chronografu – odpowiedział zmieszany pan Marley.
- No to proszę się pośpieszyć – powiedział lekko zdenerwowany pan George i zaczął wracać w kierunku z którego przyszedł. – Aha i gdy pan skończy proszę od razu przyjść do Smoczej Sali.
Rudzielec tylko skiną posłusznie głową i wskazał byśmy poszli za nim.

***

W 1953 roku usiadłam na sofie i zaczęłam wyjmować z torby książki.
- Co robisz? – zapytał zaciekawiony Gideon.
- Muszę skończyć prace domową z angielskiego i historii – powiedziałam z grymasem.
- O czym? – Gideon podszedł do mnie i przeczytał fragment mojego zadania.  -  William Szekspir urodził się w 1564r. w…bla…bla…bla. Napisał 38 sztuk bla…bla…bla… -  uniósł głowę zza kartki i popatrzył na mnie.  – Świetna praca Gwendolyn, na pewno nie jest żywcem ściągnięta z Wikipedii – powiedział z ironią.
- Cieszę się, że ci się podoba – powiedziałam uśmiechając się sztucznie i wyrwałam mu kartkę.
- Chodzi mi o to, że mogłabyś napisać ją samodzielnie i ciekawiej.
- Och…dziękuję, że za tę sugestię – popatrzyłam na niego ze złością.
- Ale ja cię nie krytykuję kochanie –  powiedział całując mnie w policzek. – Ja tylko mówię, że możesz napisać to lepiej, a ja ci mogę trochę pomóc. -Tak się składa, że znam kilka ciekawostek o Szekspirze – uśmiechną się pod nosem.
- Och… nie wątpię – powiedziałam przewracając oczami.
- To chcesz mojej pomocy, czy nie? – zapytał zniecierpliwiony.
- Tak – odpowiedziałam. – No to co mi doradzisz panie „ Umiem pisać świetne wypracowania o Szekspirze” ? – zapytałam z ironią.
Gideon złapał się z serce i udawał urażonego. Popatrzyłam na niego unosząc brwi, a po chwili oboje wybuchliśmy śmiechem.

***

Po dwóch godzinach udało mi się z pomocą Gideona napisać wypracowanie. O dziwo wyszło całkiem ciekawe.  Wszystko dzięki ciekawostką które opowiedział mi Gideon. Tak samo było z historią, przez jakieś trzydzieści minut opowiadał mi o rewolucji francuskiej i po raz pierwszy nie chciało mi się spać słuchając tego.
- Dziękuje – powiedziałam, przytuliłam go i zaczęłam całować.
- Za takie podziękowanie mogę ci pomagać o każdej porze – odpowiedział i ponownie mnie pocałował.
Gideon  chwycił mnie za wnętrze ud podnosząc tak ,że oplotłam nogami jego biodra. Nie przerywając  pocałunku przenieśliśmy się na sofę. Teraz siedziałam na nim okrakiem. Poczułam jak rozpina guziki mojego mundurka i ściąga go ze mnie. Nie wiem dlaczego ale do głowy przyszło mi, że mam na sobie zwykły czarny stanik. Ale Gideonowi wydawało się to nie przeszkadzać przerwał nasz pocałunek i popatrzył mi prosto w oczy. Boże był taki przystojny. Z powrotem złączyłam nasze usta w pocałunku, chwyciłam brzegi jego koszulki i uniosłam ją do góry. Nie mogłam napatrzeć się na jego umięśnione ciało.
- Gwen zamknij buzię – upomniał mnie ze śmiechem Gideon.
- Czy on nawet w takiej chwili musi być tak zarozumiały? – pomyślałam.
Gideon pomógł mi pozbyć się jego koszulki, a potem zabrał się za rozpinanie mojej spódnicy.  Nasze pocałunki stawały się coraz namiętniejsze.
- Gwen kocham Cię – powiedział mi w usta Gideon.
- Wiem – odpowiedziałam szczęśliwa jak nigdy.


Jeśli rozdział się spodobał to bardzo proszę o zostawienie komentarza. Pamiętajcie, że to one motywują mnie do dalszego pisania :*.