Nagle poczułam mdłości.
- O nie! – krzyknęłam i szybko wstałam z kolan Gideona.
Chłopak patrzył na mnie zaskoczony, a ja w pospiechu zaczęłam zbierać swoje
rzeczy. Po chwili Gideon zorientował się
o co chodzi i dołączył do mnie. Obraz przed oczami zaczął mi się rozmazywać i zastąpiło go czerwone światło.
- Witaj ponownie Gwendolyn. – Gdy otworzyłam oczy powitał
mnie wesoły uśmiech pana Georga. – Jak było w 1959 roku? – zapytał po chwili.
- Hmm... bardzo…gorąco – opowiedział za mnie Gideon, który
pojawił się za moimi plecami.
Pan George patrzył na nas zaskoczony. Czułam jak moje
policzki płoną ze wstydu. Szybko zaczęłam poprawiać włosy, które na pewno
sterczały mi na wszystkie strony.
- Och… - odezwał się pan George, który najwidoczniej
zorientował się o co chodzi w moim dziwnym zachowaniu. - Jest już dość późno Gwendolyn, chcesz aby
odwieźć cię do domu? – zapytał zerkając na Gideona.
- Nie trzeba… Ja ją odwiozę – powiedział Gideon .
- W takim razie do zobaczenia jutro – uśmiechnął się pod
nosem najwidoczniej spodziewając się takiej odpowiedzi i wyszedł z
pomieszczenia.
Gideon odwrócił się w moim kierunku.
- Dobrze się czujesz Gwen – zapytał śmiejąc się.
- Chyba tak… i przestań się tak śmiać! – powiedziałam
szturchając go w żebra.
- Ale o co ci chodzi? – zapytał nadal się uśmiechając.
Przewróciłam oczami i ruszyłam w kierunku wyjścia.
- Zaczekaj! – Gideon podbiegł do mnie i splótł nasze palce.
Ruszyliśmy korytarzami podziemi nic nie mówiąc. Kątem oka zauważyłam, że Gideon
nadal szeroko się uśmiecha.
Gdy dotarliśmy na górę skierowaliśmy się do szatni po nasze
rzeczy. Ku mojemu nieszczęściu wychodziła z niej Charlotta. Gdy nas zauważyła
uśmiechnęła się słodko do Gideona , a mi rzuciła pełne nienawiści spojrzenie. Popatrzyłam
na nią obojętnie, pokazując jej, że nie robi już to na mnie wrażenia.
- Hmm… jedziesz może odwieźć Gwendolyn? Jeśli tak to mogłabym
zabrać się z tobą…z wami? – zapytała po chwili.
- W sumie to mamy w planach jeszcze gdzieś iść – oznajmił Gideon
i mocniej ścisną moją rękę.
Charlotta przez chwilę patrzyła na nasze złączone dłonie.
- Och… rozumiem. No to do zobaczenia jutro – pożegnała się
nawet na mnie nie patrząc i ruszyła w kierunku wyjścia.
- Nie znoszę jej – wypaliłam gdy tylko zamknęły się za nią
drzwi.
- Oj Gwen nie przesadzaj przecież była miła i … – bronił jej
Gideon ale przerwał gdy skierowałam na niego moje gniewne spojrzenie. - Nie
patrz na mnie tak jakbyś chciała mnie zabić! – zaczął się śmiać, a ja do niego
dołączyłam.
- O jakich naszych planach wspomniałeś wcześniej? –
zapytałam.
- Obstawiam, że jesteś głodna, więc pomyślałem, że może pójdziemy
coś zjeść.
- Bardzo chętnie, dziękuję – powiedziałam i pocałowałam
Gideona w policzek.
***
Przez całą drogę dyskutowaliśmy o tym gdzie mamy zjeść. W
końcu padło na włoską knajpkę w której nigdy nie byłam. Zajęliśmy stolik przy
oknie. Po chwili podszedł do nas kelner. Wyglądał na niewiele starszego ode
mnie i był bardzo przystojny. Gideon złożył zamówienie za nas dwoje, bo ja nie
mogłam zdecydować się co wybrać.
- Może weźmiemy jedzenie na wynos? – zaproponował po chwili
Gideon.
- Dlaczego? – zapytałam nie wiedząc o co mu chodzi.
- No bo… nie podoba mi się tu i ten kelner cały czas się na
ciebie patrzy – mówiąc to cały się spiął i popatrzył w kierunku baru. Podążyłam
za jego wzrokiem i zauważyłam, że ten chłopak naprawdę mi się przygląda.
- Może mnie z kimś pomylił – powiedziałam obojętnie.
- Nie sądzę – odpowiedział Gideon i spojrzał w okno.
- Jesteś na mnie zły? – zapytałam niepewnie.
- Co?!... Oczywiście, że nie. Po prostu nie podoba mi się to
– w jego głosie słychać było lekką złość.
- Gideon… wiesz, że to przecież ciebie kocham najbardziej –
powiedziałam i złapałam go za rękę.
Już miał coś powiedzieć gdy podszedł do nas kelner z naszym
zamówieniem.
- Proszę. Podać coś jeszcze? – zapytał patrząc na mnie.
- Nie, dziękuję – odpowiedziałam, a chłopak puścił do mnie
oczko i odszedł.
- Widziałaś to?! – powiedział wściekły Gideon. – Co za
bezczelny typ.
- Tak, widziałam i wcale mi się to nie podobało. Jak chcesz
to możemy stąd wyjść –oznajmiłam niechętnie bo byłam bardzo głodna, a to
jedzenie wyglądało przepysznie.
Gideon uśmiechnął się do mnie .
- Nie, zostańmy – odpowiedział. – To jedzenie wygląda na
bardzo dobre – dodał, a ja uśmiechnęłam się do niego. – Mam do ciebie pytanie –
dodał po chwili i popatrzył mi prosto w oczy. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
Jego poważna mina sprawiła, że moje obawy rosły z każdą sekundą.
Jeśli czytacie moje opowiadanie to bardzo proszę o zostawienie komentarza pod tym postem :).
Tyle czekałam i takie krótkie? Oj na kogoś trzeba tutaj nasłać Hrabie de Saint Germain :P
OdpowiedzUsuńTylko nie to! :P Nowy i chyba trochę dłuższy rozdział już jest :*
UsuńNienawidzę pani, panno Karolino! Jakże można zostawić czytelników w takiej niepewności? To niedorzeczne! Natychmiast proszę mi pisać 14 rozdział!
OdpowiedzUsuńA tak na serio, to chyba jedyny blog o tematyce T.C. który nie zawiera błędów ortograficznych... i tło jest także niczego sobie.
Zrobione! Rozdział 14 już jest :*
UsuńDobra co?!
OdpowiedzUsuńGid jest zazdrosny!!!
Ale mega.
Lecę dalej