poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział XII



Postać była coraz bliżej nas. Gideon jeszcze bardziej ukrył mnie za swoim ciałem.
- No ile można na was czekać? – odezwał się znajomy mi męski głos. – Czemu tak stoicie? – mężczyzna podszedł jeszcze bliżej i rozpoznałam w nim rudowłosego pana Marleya. Od razu mi ulżyło. Czułam jak Gideon z ulgą wypuścił wstrzymywane powietrze, a wszystkie jego mięśnie zaczęły się rozluźniać.
- Coś się stało? – zapytał zdezorientowany pan Marley.
- Nie wiedzieliśmy, że to pan – oznajmił Gideon.
- Myśleliście, że jestem kolejnym wysłannikiem hrabiego – stwierdził i popatrzył na mnie. Wciąż ukrywałam się za Gideonem trzymając jego rękę.
- T…tak – odpowiedziałam nadal lekko zdenerwowana.
- Przepraszam, nie chciałem was przestraszyć – oznajmił, robiąc się jak zawsze czerwony na twarzy.
- Nie bałem się… ja tylko… - zaczął Gideon ale przerwano mu.
- Gwendolyn!... Gideonie!... mieliście udać się na elapsję – usłyszałam głos za nami.
Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego kilka centymetrów za mną pana Georga.  Wzdrygnęłam się na jego widok. Gideon odruchowo mocniej ścisną moją rękę i gwałtownie odwrócił się w moim kierunku.
- Yyy… Właśnie mamy zamiar udać się do chronografu – odpowiedział zmieszany pan Marley.
- No to proszę się pośpieszyć – powiedział lekko zdenerwowany pan George i zaczął wracać w kierunku z którego przyszedł. – Aha i gdy pan skończy proszę od razu przyjść do Smoczej Sali.
Rudzielec tylko skiną posłusznie głową i wskazał byśmy poszli za nim.

***

W 1953 roku usiadłam na sofie i zaczęłam wyjmować z torby książki.
- Co robisz? – zapytał zaciekawiony Gideon.
- Muszę skończyć prace domową z angielskiego i historii – powiedziałam z grymasem.
- O czym? – Gideon podszedł do mnie i przeczytał fragment mojego zadania.  -  William Szekspir urodził się w 1564r. w…bla…bla…bla. Napisał 38 sztuk bla…bla…bla… -  uniósł głowę zza kartki i popatrzył na mnie.  – Świetna praca Gwendolyn, na pewno nie jest żywcem ściągnięta z Wikipedii – powiedział z ironią.
- Cieszę się, że ci się podoba – powiedziałam uśmiechając się sztucznie i wyrwałam mu kartkę.
- Chodzi mi o to, że mogłabyś napisać ją samodzielnie i ciekawiej.
- Och…dziękuję, że za tę sugestię – popatrzyłam na niego ze złością.
- Ale ja cię nie krytykuję kochanie –  powiedział całując mnie w policzek. – Ja tylko mówię, że możesz napisać to lepiej, a ja ci mogę trochę pomóc. -Tak się składa, że znam kilka ciekawostek o Szekspirze – uśmiechną się pod nosem.
- Och… nie wątpię – powiedziałam przewracając oczami.
- To chcesz mojej pomocy, czy nie? – zapytał zniecierpliwiony.
- Tak – odpowiedziałam. – No to co mi doradzisz panie „ Umiem pisać świetne wypracowania o Szekspirze” ? – zapytałam z ironią.
Gideon złapał się z serce i udawał urażonego. Popatrzyłam na niego unosząc brwi, a po chwili oboje wybuchliśmy śmiechem.

***

Po dwóch godzinach udało mi się z pomocą Gideona napisać wypracowanie. O dziwo wyszło całkiem ciekawe.  Wszystko dzięki ciekawostką które opowiedział mi Gideon. Tak samo było z historią, przez jakieś trzydzieści minut opowiadał mi o rewolucji francuskiej i po raz pierwszy nie chciało mi się spać słuchając tego.
- Dziękuje – powiedziałam, przytuliłam go i zaczęłam całować.
- Za takie podziękowanie mogę ci pomagać o każdej porze – odpowiedział i ponownie mnie pocałował.
Gideon  chwycił mnie za wnętrze ud podnosząc tak ,że oplotłam nogami jego biodra. Nie przerywając  pocałunku przenieśliśmy się na sofę. Teraz siedziałam na nim okrakiem. Poczułam jak rozpina guziki mojego mundurka i ściąga go ze mnie. Nie wiem dlaczego ale do głowy przyszło mi, że mam na sobie zwykły czarny stanik. Ale Gideonowi wydawało się to nie przeszkadzać przerwał nasz pocałunek i popatrzył mi prosto w oczy. Boże był taki przystojny. Z powrotem złączyłam nasze usta w pocałunku, chwyciłam brzegi jego koszulki i uniosłam ją do góry. Nie mogłam napatrzeć się na jego umięśnione ciało.
- Gwen zamknij buzię – upomniał mnie ze śmiechem Gideon.
- Czy on nawet w takiej chwili musi być tak zarozumiały? – pomyślałam.
Gideon pomógł mi pozbyć się jego koszulki, a potem zabrał się za rozpinanie mojej spódnicy.  Nasze pocałunki stawały się coraz namiętniejsze.
- Gwen kocham Cię – powiedział mi w usta Gideon.
- Wiem – odpowiedziałam szczęśliwa jak nigdy.


Jeśli rozdział się spodobał to bardzo proszę o zostawienie komentarza. Pamiętajcie, że to one motywują mnie do dalszego pisania :*.

5 komentarzy:

  1. Mogłabyś szybciej dodawać rozdziały...
    Ale i tak mi się podoba i będę czekać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo trafiłam tutaj z innego bloga o trylogii czasu. Biorę się w tym momencie za czytanie od początku :) pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Noże świetny rozdział!!!
    Dawno tu nie zaglądałem i żałuję że tyle przegapiłam. Szybko wszystko nadrabiam.
    Lecę dalej !!!!

    OdpowiedzUsuń