Gideon nadal patrzył na mnie z poważną miną.
- O…c… co chodzi? – zapytałam niepewnie.
Byłam strasznie zdenerwowana. O co mogło mu chodzić, co się
stało?
- No…bo… - zaczął
Gideon i przerwał.
- Co się stało? – patrzyłam na niego przerażona.
- No bo… - tym razem
Gideon wziął głęboki oddech i kontynuował. – Moja matka zaprosiła mnie i
Raphaela na kilka dni do siebie. Pomyślałem, że może chciałabyś pojechać ze
mną. Nie będziesz tam sama bo Raphael ma
zamiar zaprosić Leslie. Ale jeśli nie chcesz je… - przerwał gdy zobaczył wyraz
mojej twarzy.
- Uduszę cię… -
powiedziałam nie odrywając od niego wzroku. Popatrzył na mnie niepewnie. –
Uduszę cię – powtórzyłam. – Myślałam, że stało się coś poważnego, że ktoś
umarł, że był kolejny atak hrabiego, a ty proponujesz mi wyjazd na kilka dni?
- Przepraszam, denerwowałem się bo wiedziałem, że się nie
zgodzisz – powiedział i spuścił wzrok na nasze dopiero co zaczęte jedzenie.
- A kto tak powiedział? – zapytałam uśmiechając się po
nosem.
- Czyli chcesz jechać? – jego twarz natychmiast się
rozpogodziła.
- Hmm… czy chce spędzić kilka dni we Francji z dala od mojej
szalonej rodzinki? – zrobiłam zamyśloną minę. – Oczywiście, że tak! –
powiedziałam i posłałam Gideonowi szeroki uśmiech, który natychmiast
odwzajemnił.
Gdy moje zdenerwowanie i podekscytowanie opadły poczułam jak
burczy mi w brzuchu. Natychmiast zabrałam się do jedzenia, które zamówiliśmy
już chwilę temu. Mimo tego, że było już trochę zimne zjadłam całą porcję.
Po skończonym posiłku wyszliśmy z knajpki. W pobliżu
znajdował się mały park, więc postanowiliśmy wybrać się na krótki spacer.
Usiedliśmy na ławce, a Gideon objął mnie w talii i przeciągną bliżej do siebie.
- Co odkryłeś podczas swoich misji? – zapytałam po chwili.
- Czemu o to pytasz? - poczułam na sobie wzrok Gideona.
- Jestem ciekawa czego się dowiedziałeś, że hrabia
zdecydował się wykorzystać podróżników, aby nam grozić – odpowiedziałam nadal
patrząc przed siebie.
Chłopak milczał. Pewnie zastanawiał się czy powinien mieszać
mnie w tę sprawę. Ale przecież i tak już prawie wszystkiego dowiedziałam się
dzisiaj na zebraniu. Więc uważałam się za osobę wtajemniczoną. Miałam prawo to
wiedzieć… tak mi się przynajmniej wydaje… przecież jestem ostatnią nosicielką
genu. Mam dosyć tych wszystkich tajemnic. Dlaczego Loża nadal mi nie ufa?
Moje wewnętrzne rozmyślanie przerwał głos Gideona.
- Nie wiem czy powinnaś się w to aż tak mieszać. -
Wiedziałam…
- Oczywiście… - powiedziałam wyraźnie zirytowana.
- Gwen… nie chodzi o to, że ci nie ufam… - zaczął się tłumaczyć
ale mu przerwałam.
- No to o co?! – popatrzyłam ze złością w jego oczy. – Mam dosyć
tych tajemnic. Wiesz jak się czułam gdy nagle dowiedziałam się, że hrabia
uciekł?! Wszyscy o tym wiedzieli tylko nie ja… jak zawsze zresztą!
Zaczynaliście dyskutować o drugiej sprawie, a ja nawet nie dowiedziałam się o
pierwszej! Mam już tego dosyć! – wybuchłam. Już nie mogłam wytrzymać. Od
dzisiejszego zebrania byłam tykającą bombą. Wiedziałam, że już dłużej tego nie
wytrzymam. Muszę się wszystkiego dowiedzieć.
- Naprawdę nie wiedziałem, że tak się czujesz – Gideon patrzył
na mnie z lekkim szokiem wymalowanym na twarzy.
- To teraz już wiesz – odpowiedziałam, gdy trochę się
uspokoiłam. – Naprawdę mam dosyć tych tajemnic. Proszę opowiedz mi co się
stało.
Gideon przez chwilę mi się przyglądał.
- Dobrze… - odpowiedział zrezygnowany. – Więc, jak już wiesz
dowiedziałem się o kryjówce hrabiego. Gdy tylko okazało się, że uciekł z
więzienia Strażników Loża podjęła wszystkie możliwe kroki, aby go złapać.
Niestety był sprytniejszy niż nam się wydawało. Znał doskonale Londyn i zaszył
się gdzieś, a potem po prostu uciekł w przeszłość. Nie wiemy jak mu się to
udało. Podczas moich podróży dowiedziałem się, że nadal ukrywa się w Londynie w
roku 1894. Strażnicy uważają, że miał jakieś plany związane z otwarciem mostu
Tower Bridge. Hrabia jakoś dowiedział się, że znamy miejsce i rok jego pobytu –
Gideon zamyślił się na chwilę.
- Jak? – przerwałam ciszę.
- Najprawdopodobniej wśród nas jest szpieg – odpowiedział poważnym
tonem.
- Ale kto mógłby nim być?
- Nie mam pojęcia. Na pewno ktoś kogo najmniej podejrzewamy.
- Czyli to jest ktoś z Loży?
- Niekoniecznie.
- Jak to?
- Gwen są osoby postronne które wiedzą o genie, podróżach i
o tym wszystkim.
- Naprawdę? Myślałam, że Strażnicy starają się to ukrywać
przed wszystkimi.
- Ale to są bardzo zaufane osoby. Sam do końca nie wiem kim
są.
- Ale jak ktoś… - już miałam zadać kolejne pytanie, ale za
drzewami zauważyłam czyjąś sylwetkę.
Gideon najwyraźniej też ją zobaczył bo gwałtownie zerwał się z ławki i
stanął przed mną. Postać przez chwilę nam się przyglądała, po czym uciekła w
przeciwnym kierunku.
- Gwen nie ruszaj się stąd!- powiedział Gideon i szybko za
nią pobiegł.
Stałam i wpatrywałam się jego znikającą sylwetkę. Gdy
całkiem straciłam go z oczu usiadłam na ławce. Postanowiłam, że jak nie wróci
za 5 minut to pójdę go szukać. Parzyłam w ekran telefonu. Minęła dopiero
minuta, a ja coraz bardziej się martwiłam. Nagle usłyszałam przed sobą szelest.
- Złapałeś go?! – zapytałam i szybko wstałam z ławki. – Kto to
był? – niecierpliwiłam się gdy Gideon mi nie odpowiadał.
Zrobiłam jeden krok do przodu, aby mu się przyjrzeć. Może
był ranny. Stanęłam jak wryta gdy nieco dokładniej zobaczyłam postać. Nadal nie widziałam jej twarzy ale to na pewno
nie był Gideon …
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał :* . Bardzo proszę o komentarze :).
Aaaa...świetny!
OdpowiedzUsuńMam pytanie...masz może FB albo instagrama albo jakieś inne social media, aby można się było z toba kontaktować? :D
Świetny rozdział... połączenie pościgu i miłości :D. Super<3
OdpowiedzUsuńZ Przyjemnością informuję cię, iż zostałaś nominowana do LBA!
OdpowiedzUsuńWięcej tu:
http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/2016/07/liebster-blog-award.html
Ps. Kiedy NEXT?!