czwartek, 31 grudnia 2015

Szczęśliwego Nowego Roku!


Niech Nowy Rok przyniesie Wam radość, Miłość, pomyślność i spełnienie Wszystkich marzeń, a gdy się one już Spełnią niech dorzuci garść nowych Marzeń, bo tylko one nadają życiu sens! W Nowym Roku wielu szczęśliwych tylko chwil... Szczęścia w domu i wszędzie, gdzie będziecie!


środa, 30 grudnia 2015

Rozdział X

Bardzo przepraszam, że tak długo nie było nowego rozdziału. Mam nadzieję, że ten wam się spodoba :*. Bardzo proszę o komentarze.

- Gdzie mnie prowadzisz? - pytałam Gideona ciągnącego mnie za rękę.
- Zaraz zobaczysz.
- Jejku daleka jeszcze? Nogi mnie bolą- jęczałam.
- Nie, nie daleko. Przestań tak marudzić. Robisz się nieznośna - czułam, że uśmiecha się pod nosem.
- No dobrze, dobrze - powiedziałam robiąc naburmuszoną minę. Ale naprawdę bolą mnie już nogi!
- Tak lepiej? - zapytał Gideon podnosząc mnie.
- Może być. Ale mógłbyś jeszcze zdjąć mi tę okropną opaskę.
- Jesteśmy - oznajmił stawiając mnie na ziemi.
- Jak tu pięknie! - krzyknęłam gdy Gideon zdjął mi z oczu opaskę. Byliśmy w starym sadzie, który znajdował się na wzgórzu.
- Podoba ci się?
- Tak! A to co? - zapytałam dostrzegając coś pod jednym z drzew.
- To piknik, który przygotowałem - oznajmił Gideon z wielkim uśmiechem.
- Nie powinniśmy udać się na elapsję? - zapytałam po kilku godzinach.
- Na co? - zapytał z rozbawieniem Gideon.
- No na elapsję!
- Po co Gwen? - zapytał.
- No nie pamiętasz? Przecież musimy udawać się na elapsję, aby uniknąć niekontrolowanego przeskoku w czasie - powiedziałam zdezorientowana.
- Haha Gwen przecież my nie możemy już udać się w przeszłość, ani w przyszłość.
- Jak to? Poza tym nigdy nie mogliśmy udać się w przyszłość! Gideon co się dzieje? - już całkiem nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Gwen nasze podróże w czasie to stare dzieje - powiedział Gideon najwyraźniej zadowolony.
- No właśnie Gwendolyn! - usłyszałam czyjś głos. Zaczęłam się nerwowo rozglądać za jego właścicielem. Popatrzyłam na Gideona i zauważyłam, że patrzy się na postać zmierzającą w naszą stronę.
- Nie zbliżaj się! - wycedził przez zęby i osłonił mnie swoim ciałem.
- A to dlaczego? Już mi nie ufasz? - zapytał mężczyzna i zbliżył się do nas. Po chwili rozpoznałam w nim hrabię i schowałam się jeszcze bardziej za Gideonem.
- Powiedziałem nie zbliżaj się! - krzyknął chłopak i rzucił się na hrabiego. Patrzyłam jak obaj przywracają się na ziemię.
- Haha to najgorsze co mogłeś zrobić - powiedział hrabia i nagle obaj zniknęli.

                                              ***

- Gwen wstawaj już 7.00 - usłyszałam głos mamy.
- Co?! Zerwałam się momentalnie z łóżka i pognałam do szafy, aby znaleźć ubrania.
- Dlaczego nie obudziłaś mnie wcześniej? - zapytałam mamy wychodzącej z pokoju.
- Trzeba było nastawić budzik a nie liczyć na to, że ja nigdy nie zaśpię! - powiedziała i wyszła z pokoju. Poszłam szybko do łazienki. Gdy myłam twarz w lustrze zauważyłam moją bransoletkę. Całkowicie zapomniałam o wczorajszym wieczorze. Byłam ciekawa gdzie jest Gideon. Na pewno wczoraj gdy tylko zasnęłam wyszedł do domu, ale dlaczego nie zostawił mi liściku albo nie wysłał SMS'a? Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos mamy wołającej na śniadanie. Zeszłam szybko do jadalni, w której byli już wszyscy. Jadłam śniadanie najszybciej jak potrafiłam, aby uniknąć pytań Charlotty o wczorajszym dniu. Gdy skończyłam zaczęłam wstawać od stołu.
- Dokąd idziesz Gwen? - zapytała mama.
- Musze już wyjść. Jestem umówiona z Leslie pod szkołą.
- Zaczekaj chwilkę to pojedziemy razem.
- Przepraszam, ale jestem już spóźniona, a po za tym pojadę rowerem.
- No dobrze. Ale uważaj na siebie kochanie - powiedziała mama całując mnie w policzek.
- Dobrze mamo. Pamiętaj, że nie mam już 10 lat - zaśmiałam się i pożegnałam z resztą rodziny.

                              ***
Pod szkołą zaczęłam rozglądać się za Leslie. Zauważyłam ją na schodach i podbiegłam do niej.
- No nareszcie jesteś! Ile można na ciebie czekać? - przywitała mnie Leslie.
- Przepraszam. Zaspałam. A poza tym kilka minut na świeżym powietrzu dobrze ci zrobi - oświadczyłam.
- Ostatnio często bywam na dworze.
- Zaczęłaś uprawiać jogging? - zaśmiałam się.
- Nie! A nawet jeśli to co w tym śmiesznego?
- Haha nic. No mów o co chodzi.
- No posłuchałam twojej rady w sprawie Raphaela i nooo... jesteśmy tak jakby w związku - oświadczyła Leslie lekko się rumieniąc.
- Wow naprawdę? - nie mogłam w to uwierzyć. To świetnie!
- Też się cieszę. Ale nie wiem czy to nie za szybko - powiedziała zmartwiona.
- Oj Les nie martw się. Pasujecie do siebie, a Ralhael jest w ciebie strasznie zapatrzony.
- Chyba znowu masz racje - Leslie lekko się rozpogodziła.
- Oczywiście, że mam! A teraz wejdźmy do środka bo za chwilę dzwonek.

                                     ***

 Lekcje minęły mi bardzo szybko. Kilku nauczycieli zachorowało, więc mieliśmy zastępstwa co sprawiło, że lekcje były bardzo luźne. Gdy zadzwonił dzwonek ruszyłam szybko w kierunku drzwi wyjściowych. Gdy zauważyłam czarną limuzynę stojącą na podjeździe przyśpieszyłam kroku. Natychmiast zwolniłam gdy zauważyłam, że z auta zamiast Gideona wychodzi pan Marley.
- Dzień dobry - powitałam go, starając się aby w moim głosie nie było słychać rozczarowania.
- Witam Gwendolyn - odpowiedział obojętnie męszczyzna i otworzył mi tylne drzwi.
- Wie pan może o której odbędę dzisiaj elapsję? - zapytałam wiedząc, że przed tym czeka mnie rozmowa ze strażnikami.
- Niestety nie - odpowiedział lekko zdenerwowany pan Marley.
- A moja dzisiejsza rozmowa ze strażnikami nadal jest aktualna?
- Tak... oczywiście, że tak... Ta rozmowa jest nawet obowiązkowa! To bardzo ważna rozmowa, która może wszystko zmienić! - odpowiedział pan Marley chyba bardziej do siebie niż do mnie.
- Jak to zmienić - zapytałam zdziwiona. A pan Marley podskoczył na moje słowa. Najwidoczniej nie miałam usłyszeć tego co powiedział wcześniej.
- Yyy... przykro mi ale powiedziałem już za dużo. Wszystkiego dowiesz się gdy dojedziemy na miejsce. Przez resztę drogi próbowałam dowiedzieć się czegoś więcej. Nie wiedziałam o co chodzi i dla czego pan Marley jest tak bardzo załamany tą rozmową. Dlaczego miała ona wszystko zmienić?

czwartek, 24 grudnia 2015

Wesołych świąt!

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam nadziei, własnego skrawka nieba,zadumy nad płomieniem świecy,filiżanki dobrej, pachnącej kawy, szczęścia, prawdziwej przyjaźni,pogodnych świąt zimowych,odpoczynku, zwolnienia oddechu,nabrania dystansu do tego, co wokół,chwil roziskrzonych kolędą,śmiechem i wspomnieniami.Wesołych świąt!

sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział IX

Mama zaczęła budzić Caroline.
 - Co...co się stało? - zapytała zaspana.
- Skarbie nie pamiętasz, że dziś jest 6 grudnia? - zapytała ją mama z wielkim uśmiechem.
- Tak! Mikołaj! Nick wstawaj! Musimy szukać prezentów! - Caroline zaczęła zdzierać Nicka z fotela.
- Co? Już wstaje... - mamrotał niewyraźnie.
- Zobaczcie Mikołaj! - zaczęła krzyczeć Caroline wskazując palcem w kierunku drzwi. Na te słowa Nick zerwał się z fotela i z uśmiechem patrzył w postać pokazywaną przez Caroline. Odwróciłam się i rzeczywiście zobaczyłam Mikołaja. Zaczęłam mu się przyglądać i po chwili zorientowałam się, że był to Gideon. Za nim stała ciocia Mady, która miała doczepione wielkie, elfie uszy. Wraz z mamą nie mogłyśmy powstrzymać się od śmiechu.
Hohoho - zaczął Gideon mikołajowym głosem. - Czy są tu jakieś dzieci, które nie dostały jeszcze prezentów?
Tak, tak tutaj - Caroline zaczęła skakać z podekscytowania.
- A czy byłaś grzeczna w tym roku? - zapytał "Mikołaj".
- Tak!
- No nie wiem - mama popatrzyła z uśmiechem na Caroline.
- Mamo! - Caroline spojrzała na nią obrażona.
- Ha ha tylko żartowałam - broniła się mama.
- No dobrze. A ty chłopcze byłeś grzeczny w tym roku? - "Mikołaj" zwrócił się do Nicka, który nadal siedział na kanapie. Nagle wstał, podszedł do Gideona i powiedział mu coś na ucho.
- Ha ha no dobrze - odpowiedział mu z uśmiechem.
- Elfie Pomocniku podaj mi prezenty - polecił Gideon cioci Mady. Ta z wielkim uśmiechem przyciągnęła do siebie duży wór.
- No to zobaczmy co tu mamy - powiedział Gideon wyciągając z worka duże, pięknie zapakowane pudełko.
- Dla Caroline - z uśmiechem przeczytał bilecik przypięty do prezentu.
- To ja tutaj! - Caroline błyskawicznie znalazła się obok "Mikołaja" jakby bała się, że ktoś ją uprzedzi. Odbierając paczkę była cała rozpromieniona. Zrobiłam jej kilka zdjęć aparatem, który podała mi mama.
- Dla Nicka - Gideon odczytał kolejną karteczkę. Nick podszedł zadowolony, aby odebrać prezent. Szepną coś do Gideona, a ten zaczął się śmiać. Wyglądali tak uroczo, że zrobiłam im zdjęcie. Potem wszyscy usiedliśmy na kanapie i rozpakowywaliśmy swoje prezenty. Dostałam piękną bransoletkę. Na początku myślałam, że przy wyjmowaniu jej z pudełka zgubiłam przywieszkę, ale rozglądnęłam się dokładnie po kanapie i nigdzie czegoś takiego nie było. Poprosiłam Gideona ( który zdążył się już przebrać), aby mi ją założył, była lekka co bardzo mi się podobało.
Pan Benhard przyniósł nam ciastka w kształcie reniferów i usiadł wraz z nami oglądając swoją nową książkę kucharską. Wtedy przypomniałam sobie, że mam jeszcze jeden prezent dla Caroline. Podbiegłam do przedpokoju i wyjęłam z torby owieczkę, którą wydziergałam.
- Proszę Caroline to dla ciebie - powiedziałam wręczając siostrze prezent.
- Jejku! Dziękuje Gwenny. Znowu spotkałaś Lady Tinley? - zapytała.
- Tak, ale to akurat sama wydziergałam - powiedziałam lekko się rumieniąc.
- Naprawdę? - zapytała mama. Masz prawdziwy talent.
- Dziękuje - teraz na pewno byłam czerwona jak burak. Usiadłam z powrotem obok Gideona i zauważyła, że przygląda się owieczce.
- Nie wiedziałem, że lubisz dziergać - powiedział do mnie z uśmiechem.
- To chyba moje nowe hobby. Gideon popatrzył na mnie zadowolony, a potem ułożył się wygodnie na kanapie i objął mnie w talii. Wszyscy rozmawialiśmy i śmialiśmy się w wniebogłosy, kiedy powtarzałam żarty, które mówił mi siedzący obok nas Xemerius. Czas zleciał nam bardzo szybko. O 23.00 Gideon pomógł przenieść mojej mamie śpiącą Caroline. Potem poszliśmy do mojego pokoju, a pan Benhard przyniósł nam gorącą czekoladę.
- Mam coś dla ciebie - powiedział odkładając kubek.
- Ale przecież dostałam już dziś prezent.
- Ale nie ode mnie.
- Jak to? - zapytałam odkładając kubek.
- To był prezent od twojej mamy - powiedział z uśmiechem. Poprosiłem ją, aby kupiła ci samą bransoletkę.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Bo ja mam dla ciebie przywieszkę.
Wstał, wyją z kieszeni pudełeczko które włożył mi w ręce. Otworzyłam je a w środku była piękna przywieszka z połączonymi ze sobą dwoma sercami. W środku jednego serca znajdował się okrągły rubin, a drugiego - diament. Z tyłu widniał napis: "Forever". Patrzyłam na przywieszkę ledwo powstrzymując łzy.
- Nie podoba ci się? -spytał przestraszony Gideon.
- Nie! Jest cudowna! Ale musiała być strasznie droga. Czy to prawdziwe kamienie? - zapytałam.
- Tak - potwierdził Gideon. Tak jak moja miłość do ciebie - powiedział łapiąc mnie za rękę. Gwen kocham Cie. Teraz nie mogłam powstrzymać łez. Byłam taka szczęśliwa.
- Mogę? - zapytał Gideon patrząc na przywieszkę. Dałam mu ją, a on przyczepił mi ją do bransoletki od mamy i pocałował w usta. Odwzajemniłam jego pocałunek. Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy Gideon zaproponował abyśmy oglądnęli zdjęcia, które dziś zrobiłam. Wzięłam aparat i szybko zgrałam je na laptopa.
Ułożyliśmy się z Gideonem wygodnie na moim łóżku, położyliśmy laptopa na kolanach i oglądaliśmy zdjęcia popijając czekoladę. Gdy doszliśmy do tego na którym Nick szepcze coś do rozbawionego Gideona, zapytałam: - Co cie w tedy tak rozbawiło.
- Twój brat powiedział mi, że jego nie da się nabrać zwykłym strojem i poprosił abym więcej nie pytał go czy był grzeczny, bo z tego będzie rozliczał go tylko prawdziwy Mikołaj, albo mama - powiedział śmiejąc się Gideon, a ja do niego dołączyłam.
- Ale jak to sobie poszedł?! - usłyszeliśmy dobiegający z korytarza głos Charlotty.
- Najwidoczniej był zmęczony - odpowiedziała mama. Od razu wiedziałam, że rozmawiają o Gideonie.
- Wielka szkoda. A Gwendolyn już śpi? - tym razem głos Charlotty dobiegał zza drzwi mojego pokoju.
- Nie! Nie wchodź tam - usłyszałam głos mamy.
- Dlaczego?
- Nooo... bo Gwendolyn już na pewno śpi. Jest dziś bardzo zmęczona. Byłam bardzo wdzięczna, że mama mnie kryła i uratowała od wrednych komentarzy kuzynki. Słyszałam kroki Charlotty oddalającej się od mojego pokoju. W końcu dała sobie spokój, a ja nadal mogłam kontynuować końcówkę tego cudownego dnia wtulając się w Gideona.


Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Niestety nie wiem kiedy będzie następny ponieważ w tym tygodniu mam egzaminy próbne :(.

czwartek, 3 grudnia 2015

Rozdział VIII

W domu było strasznie cicho. Zostawiliśmy w przedpokoju nasze kurtki i buty, a potem poszliśmy do salonu. Na kanapie rozwaleni byli Nick i Caroline.
- Cześć - powitał ich Gideon.
- Gideon! - radosna Caroline zeskoczyła z kanapy i podbiegła do Gideona. Kiedy ten wziął ją na ręce przytuliła go z całej siły.
- A z siostrą to się już nie przywitasz? - udawałam obrażoną.
- Przecież z tobą już się dziś przywitałam - broniła się Caroline, nadal nie wypuszczając z uścisku Gideona.
- Co oglądacie?- zapytał Gideon.
- Dzwoneczka - tym razem Nick się tego nie wstydził.
- Znowu? - zapytał zdziwiony.
- To jest kolejna część! - oburzyła się Caroline. - To bez sensu oglądać dwa razy to samo.
- Ja oglądałem - powiedział pod nosem Gideon.
- Co? - zapytała nadal wisząca na jego szyi Caroline.
- Yyy... nic, nic.
Nick gdzie jest mama? - zapytałam rozglądając się po pokoju.
- No górze. Rozmawia z ciocią Mady.
- Przyniosę coś do jedzenia - oświadczyłam ruszając w kierunku kuchni. Penetrując szafki w poszukiwaniu czegoś do przekąszenia dostałam SMSa od Leslie.
- Gdzie jesteś?
- W domu z Gideonem. Stało się coś?
- Nie :). Możemy wpaść z Raphaelem?
- Jasne :* - odpisuje.
 W końcu znalazłam ogromną paczkę chipsów paprykowych i ruszyłam z powrotem do salonu. Przechodząc przez przedpokój usłyszałam głosy dobiegające zza drzwi wejściowych.
- To pewnie Leslie i Raphael. Szybko tu dotarli - pomyślałam. Otworzyłam im drzwi, zanim zdążyli zapukać.
- Cześć - przytuliła mnie rozpromieniona Leslie. Za nią stał równie rozradowany Raphael.
- Hej! Wchodźcie - zaprosiłam ich do środka. - Jak się rozbierzecie to przyjdźcie do salonu. Ruszyłam w kierunku pokoju. Gideon zdążył już ułożyć się na kanapie, a zadowolona Caroline leżała wtulona w niego. Usiadłam po drugiej stronie kanapy i również się do niego przytuliłam.
- Oglądałeś tę część? - zapytał go Nick.
- Jasne - odpowiedział Gideon. - Szczerze mówiąc bardziej podobała mi się poprzednia.
- Co oglądacie? - zapytała Leslie wchodząc do salonu.
- Dzwoneczka - odpowiedziała Caroline.
- O nie! Nie ma czegoś innego? - marudził Raphael. -To już widziałem. Leslie popatrzyła na niego zdezorientowana.
- No co? - zapytał, nie wiedząc o co jej chodzi.
- Nie jesteś już za duży na bajki?
- O co ci chodzi? - oburzał się. - Oglądamy z Gideonem wszystkie nowości filmowe.
- Ty też? - Leslie zwróciła się do Gideona.
- Oczywiście. To bardzo fajny film - odpowiedział nadal patrząc w ekran.
- To jest bajka! - Leslie nadal nie dawała za wygraną.
- Film animowany! - poprawił ją Raphael. W końcu dziewczyna się poddała i usiadła wygodnie na drugiej kanapie. Raphael bez zastanowienia usiadł obok niej i objął ją ręką. Zdziwiłam się, że Leslie nie próbuje mu się wyrwać, ale najwidoczniej ta rozmowa którą przeprowadzili musiała coś zmienić w ich przyjaźni. Pod koniec filmu Nick drzemał na fotelu, a Caroline spała nadal przytulona do Gideona.
Leslie złościła się na Raphaela, że wygadał jej zakończenie filmu.
- Ale sama mówiłaś, że nie oglądasz filmów animowanych - bronił się chłopak.
- Ale to nie znaczy, że pod koniec musisz wypaplać mi całe zakończenie.
- No przepraszam. Ale przyznaj, że film ci się podobał - droczył się z nią Raphael.
- No nie był najgorszy - przyznała się Leslie. Raphael popatrzył zadowolony na Gideona, który właśnie próbował ułożyć się wygodniej na kanapie lecz przeszkadzała mu w tym śpiąca na nim Caroline.
- My chyba już pójdziemy - oznajmił Raphael podnosząc się z sofy.
- Tak szybko? - zapytała Leslie prostując się.
- Yyy... muszę jeszcze coś załatwić.
- No to idź, a ja jeszcze chwilkę tu zostanę - powiedziała Leslie. ponownie układając się na kanapie.
- Ale jesteś mi potrzebna - Rapchael zaczął ciągnąć ją za rękę.
- No dobra - powiedziała zrezygnowana Leslie i podniosła się z kanapy.
- Papa wszystkim - pożegnali nas.
- Dobranoc pani Shepherd - usłyszałam w korytażu ich głosy. Najwidoczniej mamie udało się skończyć rozmowę z ciocią Mady. Byłam ciekawa o czym tak dyskutowały bo od czasu kiedy wróciłam mama tylko raz zeszła na dół, aby się z nami przywitać.
- Bardzo przepraszam, że tak długo mi to zajęło Gideonie - powiedziałam mama wchodząc do pokoju.
- Nic nie szkodzi proszę pani.
- Wszystko jest już gotowe - oznajmiła mama puszczając oko do Gideona. Popatrzyłam na nich nie wiedząc o co chodzi. Gideon zaczął się podnosić, ostrożnie przesuwając Caroline i kładąc ją na poduszce.
- Wszystko jest no górze? - zapytał moją mamę.
- Tak, przy schodach - oznajmiła. Gideon wymaszerował z pokoju. Chciałam iść za nim, ale mama mnie zatrzymała.
- Daj mu się spokojnie przebrać - powiedziała łapiąc mnie za ramie.
- Jak to się przebrać? - zapytałam.
- Niespodzianka!- odpowiedziała mama uśmiechając się od ucha do ucha. - A teraz pomóż mi budzić dzieci.


Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba :* .