Postać była coraz bliżej nas. Gideon jeszcze bardziej ukrył
mnie za swoim ciałem.
- No ile można na was czekać? – odezwał się znajomy mi męski
głos. – Czemu tak stoicie? – mężczyzna podszedł jeszcze bliżej i rozpoznałam w
nim rudowłosego pana Marleya. Od razu mi ulżyło. Czułam jak Gideon z ulgą
wypuścił wstrzymywane powietrze, a wszystkie jego mięśnie zaczęły się
rozluźniać.
- Coś się stało? – zapytał zdezorientowany pan Marley.
- Nie wiedzieliśmy, że to pan – oznajmił Gideon.
- Myśleliście, że jestem kolejnym wysłannikiem hrabiego –
stwierdził i popatrzył na mnie. Wciąż ukrywałam się za Gideonem trzymając jego
rękę.
- T…tak – odpowiedziałam nadal lekko zdenerwowana.
- Przepraszam, nie chciałem was przestraszyć – oznajmił, robiąc
się jak zawsze czerwony na twarzy.
- Nie bałem się… ja tylko… - zaczął Gideon ale przerwano mu.
- Gwendolyn!... Gideonie!... mieliście udać się na elapsję –
usłyszałam głos za nami.
Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego kilka centymetrów za
mną pana Georga. Wzdrygnęłam się na jego
widok. Gideon odruchowo mocniej ścisną moją rękę i gwałtownie odwrócił się w
moim kierunku.
- Yyy… Właśnie mamy zamiar udać się do chronografu –
odpowiedział zmieszany pan Marley.
- No to proszę się pośpieszyć – powiedział lekko
zdenerwowany pan George i zaczął wracać w kierunku z którego przyszedł. – Aha i
gdy pan skończy proszę od razu przyjść do Smoczej Sali.
Rudzielec tylko skiną posłusznie głową i wskazał byśmy
poszli za nim.
***
W 1953 roku usiadłam na sofie i zaczęłam wyjmować z torby
książki.
- Co robisz? – zapytał zaciekawiony Gideon.
- Muszę skończyć prace domową z angielskiego i historii –
powiedziałam z grymasem.
- O czym? – Gideon podszedł do mnie i przeczytał fragment
mojego zadania. - William Szekspir urodził się w 1564r. w…bla…bla…bla.
Napisał 38 sztuk bla…bla…bla… - uniósł
głowę zza kartki i popatrzył na mnie. –
Świetna praca Gwendolyn, na pewno nie jest żywcem ściągnięta z Wikipedii –
powiedział z ironią.
- Cieszę się, że ci się podoba – powiedziałam uśmiechając
się sztucznie i wyrwałam mu kartkę.
- Chodzi mi o to, że mogłabyś napisać ją samodzielnie i ciekawiej.
- Och…dziękuję, że za tę sugestię – popatrzyłam na niego ze
złością.
- Ale ja cię nie krytykuję kochanie – powiedział całując mnie w policzek. – Ja tylko
mówię, że możesz napisać to lepiej, a ja ci mogę trochę pomóc. -Tak się składa,
że znam kilka ciekawostek o Szekspirze – uśmiechną się pod nosem.
- Och… nie wątpię – powiedziałam przewracając oczami.
- To chcesz mojej pomocy, czy nie? – zapytał zniecierpliwiony.
- Tak – odpowiedziałam. – No to co mi doradzisz panie „
Umiem pisać świetne wypracowania o Szekspirze” ? – zapytałam z ironią.
Gideon złapał się z serce i udawał urażonego. Popatrzyłam na
niego unosząc brwi, a po chwili oboje wybuchliśmy śmiechem.
***
Po dwóch godzinach udało mi się z pomocą Gideona napisać
wypracowanie. O dziwo wyszło całkiem ciekawe. Wszystko dzięki ciekawostką które opowiedział
mi Gideon. Tak samo było z historią, przez jakieś trzydzieści minut opowiadał
mi o rewolucji francuskiej i po raz pierwszy nie chciało mi się spać słuchając
tego.
- Dziękuje – powiedziałam, przytuliłam go i zaczęłam całować.
- Za takie podziękowanie mogę ci pomagać o każdej porze –
odpowiedział i ponownie mnie pocałował.
Gideon chwycił mnie
za wnętrze ud podnosząc tak ,że oplotłam nogami jego biodra. Nie przerywając pocałunku przenieśliśmy się na sofę. Teraz
siedziałam na nim okrakiem. Poczułam jak rozpina guziki mojego mundurka i
ściąga go ze mnie. Nie wiem dlaczego ale do głowy przyszło mi, że mam na sobie
zwykły czarny stanik. Ale Gideonowi wydawało się to nie przeszkadzać przerwał
nasz pocałunek i popatrzył mi prosto w oczy. Boże był taki przystojny. Z
powrotem złączyłam nasze usta w pocałunku, chwyciłam brzegi jego koszulki i uniosłam
ją do góry. Nie mogłam napatrzeć się na jego umięśnione ciało.
- Gwen zamknij buzię – upomniał mnie ze śmiechem Gideon.
- Czy on nawet w takiej chwili musi być tak zarozumiały? – pomyślałam.
Gideon pomógł mi pozbyć się jego koszulki, a potem zabrał
się za rozpinanie mojej spódnicy. Nasze
pocałunki stawały się coraz namiętniejsze.
- Gwen kocham Cię – powiedział mi w usta Gideon.
- Wiem – odpowiedziałam szczęśliwa jak nigdy.
Jeśli rozdział się spodobał to bardzo proszę o zostawienie komentarza. Pamiętajcie, że to one motywują mnie do dalszego pisania :*.